WARSZTAT

sobota 18.00 – 19.30  Kobieca moc, miłość do siebie i serce, jako portal do szczęścia  (Więcej…)

 

Katarzyna Nast

Nazywam się Kasia Nast. Trzy lata temu, przeszłam przez swoje przebudzenie duchowe, a rozwój i praca nad sobą, stały się moją największą pasją. Od urodzenia żyłam w Warszawie, mieście wielkich możliwości i jeszcze większej samotności. Dwa miliony ludzi codziennie za czymś goni. Ja też goniłam. Byłam architektem wnętrz i scenografem. Pracowałam, jak szalona. Miałam przepiękne mieszkanie, supersamochód. Zarabiałam kupę kasy. W weekendy siedziałam na Placu Zbawiciela, sącząc prosecco, a potem szliśmy z przyjaciółmi do klubu i bawiliśmy się do rana. Obfitość uchwycona w kryształowym kieliszku i unoszącymi się do góry bąbelkami. Ktoś pomyślałby “ta to ma życie” – ja czułam, że tym co robię, próbuję przeżyć, aby nie spaść niżej z tej drabiny hierarchii społecznej.

Bardzo starałam się być kimś. Jak kameleon, przywdziewałam osobowości kolejnych partnerów, jako swoje. Ale efekt był zupełnie odwrotny. Z dnia na dzień zaczynałam coraz bardziej tracić swoją osobowość. Wszystko zmieniło się, kiedy zaczęłam otwierać serce na to, co jest naprawdę ważne w życiu. Zmieniła się też moja definicja obfitości. Teraz rozumiem, że rzeczy, które przynoszą tą prawdziwą obfitość, nie można kupić. Prawdziwej obfitości nikt też nie może Ci odebrać, jeżeli żyjesz w miłości i swojej prawdzie, bo prawdziwe szczęście nie ma przyczyny. Jesteś szczęśliwy bez powodu i nikt poza Tobą samym, nie może sprawić, byś był szczęśliwy lub nieszczęśliwy. Zrozumienie tego to wielki dar.

W wieku prawie 39 lat, sprzedałam wszystko, spakowałam się w dwie walizki i przeprowadziłam się na Bali. Mieszkam teraz w Ubud, wiosce pośrodku wyspy. Wstaję codziennie między 5:00-6:00. Medytuję z wznoszącym się na niebie słońcem. Patrzę na kury, które chodzą mi po ogrodzie. Słucham mantr. W weekendy chodzę nad rzekę, w tygodniu zresztą też. Mieszkam w malutkim drewnianym domku przy polach ryżowych, nie mam samochodu. Czuję, że teraz naprawdę żyję.

Z drabiny społecznej zeszłam sama. Czy to sprawiło, że jestem mniej szczęśliwa – nie, wręcz przeciwnie. Jestem bogata, jak nigdy, bo wreszcie mam w sobie harmonię i spokój. Całe życie wiedziałam czego nie chcę. Teraz w wieku 40 lat, wreszcie wiem, czego chcę i jestem w najlepszym miejscu, w jakim kiedykolwiek byłam. Kocham tak bardzo siebie i otaczający mnie świat. Pomagam Kobietom przebudzić się, odnaleźć połączenie z ich wewnętrzną Boginią, zejść do serca, poczuć spokój i harmonię. Poprzez swój przykład pokazuję, jak przez zmienienie starych wzorców i wprowadzanie nowych nawyków, można diametralnie zmienić jakość życia.